Dzisiaj coś ze starszych zasobów. Jakiś czas temu na CDHM był świetny wątek Cookbook challenge. Wybieraliśmy sobie zdjęcie z książki kucharskiej i robiliśmy to w miniaturze. Powstały cuda. Jeśli ktoś nie widział, to polecam szczerze. Mój udział to grilowany pstrąg z warzywami. Ta moja rybka to trochę za gruba na pstrąga wyszła. Cóż, więcej jedzonka ;)
Today something from my older creations. Some time ago there was a wonderful thread on CDHM. It was called Cookbook challenge. We were to find an inspiring cookbook photo and re-create the dish in miniature. You can't imagine what masterpieces were created. If you hadn't seen them yet, I strongly recommend. My submission was a grilled trout with veggies. When I now look at that fish of mine, it's much too fat for a trout. Well, looks like more food ;).
sobota, 30 czerwca 2012
czwartek, 28 czerwca 2012
W krainie Liliputów / In the Lilliput Land
Miałam trochę pracy w ogrodzie, a że pogoda była ładna, zrobiłam kilka zdjęć. I skojarzyły mi się te zdjęcia z Podróżami Guliwera. Albo z Pszczółką Mają, dla której trawa była niebotycznym lasem, a liście okrętami. Chyba zawsze miałam słabość do miniatur.
Oby więcej było takich pięknych dni tego lata.
I had some work to do in my garden. The weather was beautiful so I took a few photos. And when I saw them later they made me think of Gulliver in the Lilliput Land. Or the little Maja Bee from a popular cartoon, for whom grass was a forest and leaves were boats. I think I've always had a thing for miniatures.
May we have more such beautiful days this summer.
Oby więcej było takich pięknych dni tego lata.
I had some work to do in my garden. The weather was beautiful so I took a few photos. And when I saw them later they made me think of Gulliver in the Lilliput Land. Or the little Maja Bee from a popular cartoon, for whom grass was a forest and leaves were boats. I think I've always had a thing for miniatures.
May we have more such beautiful days this summer.
wtorek, 26 czerwca 2012
Kolejna podpórka / Another bookend
Tym razem bookend w wersji minimalistycznej. Krzesełka typu 'shaker' należą do moich ulubionych. To krzesło kupiłam jakiś czas temu. Było polakierowane na biało z wysokim połyskiem. Siedzisko wyplatane z nici bawełnianej, oryginalnie intensywnie żółtej. Poza tym jest nieco za duże. Raczej skala 1:10 niż 1:12, co jednak zupełnie mi nie przeszkadza, kiedy występuje solo. Zastanawiam się nad dodaniem jakiejś poduszki na siedzisku. Może w czerwoną krateczkę vichy? Lubię kontrast szarości z czerwienią. Truskawka jak najbardziej jadalna.
This time I'd like to show you a very simple bookend. Such shaker chairs are my favourite. I bought this one some time ago. It was painted white, high gloss. The seat was made of some bright yellow thread. It's also too big; more 1:10 than 1:12. However it doesn't seem to matter when the chair's presented on it's own. I'm thinking of putting a pillow on the seat. Red gingham, perhaps? I like the contrast between grey and red. The strawberry's edible.
This time I'd like to show you a very simple bookend. Such shaker chairs are my favourite. I bought this one some time ago. It was painted white, high gloss. The seat was made of some bright yellow thread. It's also too big; more 1:10 than 1:12. However it doesn't seem to matter when the chair's presented on it's own. I'm thinking of putting a pillow on the seat. Red gingham, perhaps? I like the contrast between grey and red. The strawberry's edible.
poniedziałek, 25 czerwca 2012
Twórcza destrukcja / Creative destruction
Zakwitła mi w ogrodzie róża, którą posadziłam jesienią. Moja ulubiona odmiana i kolor. Zrobiłam więc wersję miniaturową.
A rose that I planted last autumn has started blooming in my garden. My favourite colour and kind. I got tempted and made a miniature version.
Niestety, róże nie należą do bardzo trwałych kwiatów. Z prawdziwej szybko obleciały płatki. Miniaturową zajęła się mała ogrodniczka. Na zdjęciach utrwaliły się kolejne etapy destrukcji ( Mam nadzieję,że twórczej.)
Unfortunately, roses do not seem to be very long-lasting flowers. The real one lost its petals. The mini one fell into my little gardener's hands. The photos show the stages of the destruction ( Hopefully creative).
A rose that I planted last autumn has started blooming in my garden. My favourite colour and kind. I got tempted and made a miniature version.
Niestety, róże nie należą do bardzo trwałych kwiatów. Z prawdziwej szybko obleciały płatki. Miniaturową zajęła się mała ogrodniczka. Na zdjęciach utrwaliły się kolejne etapy destrukcji ( Mam nadzieję,że twórczej.)
Unfortunately, roses do not seem to be very long-lasting flowers. The real one lost its petals. The mini one fell into my little gardener's hands. The photos show the stages of the destruction ( Hopefully creative).
niedziela, 24 czerwca 2012
Inspirujący Jamie / Jamie inspiring
Kiedy brakuje mi pomysłów na miniaturowe jedzenie, zwykle wystarczy, że obejrzę sobie kilka odcinków któregoś z programów Jamiego Olivera, Gordona Ramsaya, albo Nigelli Lawson. Tak też było tym razem. Jamie przygotował guacamole, które podał z płaskimi chlebkami pita, a ja już wiedziałam, że właśnie to muszę stworzyć w miniaturze. Projekt powstał dla DollsHouse Nederlanden i można go zobaczyć w lipcowym numerze wraz z instrukcjami wykonania.
Mam nadzieję,że wszyscy mieliście tak udany słoneczny weekend, jak ja. Pozdrawiam.
Whenever I suffer from lack of miniature food ideas I turn on one of Jamie Oliver's, Gordon Ramsay's or Nigella Lawson's cooking programs. It was so this time. Jamie prepared some guacamole which he served with pita breads and I knew I had to make these in miniature. The project was done for DollsHouse Nederlanden and can be seen in the July eddition together with the instructions.
Hope everyone had such a nice sunny weekend as I did.
Mam nadzieję,że wszyscy mieliście tak udany słoneczny weekend, jak ja. Pozdrawiam.
Whenever I suffer from lack of miniature food ideas I turn on one of Jamie Oliver's, Gordon Ramsay's or Nigella Lawson's cooking programs. It was so this time. Jamie prepared some guacamole which he served with pita breads and I knew I had to make these in miniature. The project was done for DollsHouse Nederlanden and can be seen in the July eddition together with the instructions.
Hope everyone had such a nice sunny weekend as I did.
czwartek, 21 czerwca 2012
Kawiarka / Coffee jug
Przy okazji małych porządków znalazłam kawiarkę, którą zrobiłam kilka miesięcy temu do pewnego projektu. Zrobiłam od razu trzy sztuki. Została mi ta jedna. Jest to typowy przykład miniatury skleconej z różnych znalezionych przedmiotów, tzw. findings. Ciekawa jestem, czy zgadniecie, z jakich elementów składa się ta zaparzaczka ( ta mniejsza oczywiście ;).
While sorting out some of my mini staff I found a coffee jug that I'd made a few months earlier for some project. I made three pieces then. I've got only this one left. It's a typical example of a miniature made from some findings. I wonder if you can guess what elements I used here (The smaller item, I mean).
While sorting out some of my mini staff I found a coffee jug that I'd made a few months earlier for some project. I made three pieces then. I've got only this one left. It's a typical example of a miniature made from some findings. I wonder if you can guess what elements I used here (The smaller item, I mean).
wtorek, 19 czerwca 2012
Domowy twarożek / Home-made quark
Dzisiaj coś na słono; tzw. preparation board, czyli posiłek w przygotowaniu. Projekt powstał dla holenderskiego magazynu Dolls House Nederland i był publikowany w czerwcowym numerze (Juni 2012 Nr 91).
Pamiętam taki twarożek z dzieciństwa. Moja mama przygotowywała go czasem ze zsiadłego mleka. Jako dziecko wolałam zawsze wersję na słodko, z cukrem i śmietanką. Dzisiaj zdecydowanie preferuję serek ze szczypiorkiem i rzodkiewką.
Today I'd like to show you something more on the savoury side. It's a preparation board that I made for the Dutch magazine Dolls House Nederland. It was published in June 2012.
I remember that my mom used to make such quark from yoghurt when I was a kid. As a child I loved the sweet version, with sugar and cream. Today I definitely choose the dish with chives and radishes.
Pamiętam taki twarożek z dzieciństwa. Moja mama przygotowywała go czasem ze zsiadłego mleka. Jako dziecko wolałam zawsze wersję na słodko, z cukrem i śmietanką. Dzisiaj zdecydowanie preferuję serek ze szczypiorkiem i rzodkiewką.
Today I'd like to show you something more on the savoury side. It's a preparation board that I made for the Dutch magazine Dolls House Nederland. It was published in June 2012.
I remember that my mom used to make such quark from yoghurt when I was a kid. As a child I loved the sweet version, with sugar and cream. Today I definitely choose the dish with chives and radishes.
poniedziałek, 18 czerwca 2012
Bookends
Od dłuższego czasu planowałam zrobienie serii bookendów. Wreszcie wzięłam się do roboty i powstało kilka podpórek, z których jestem dość zadowolona. Przy okazji przyszły mi do głowy kolejne tego typu pomysły, więc zdaje się, że seria będzie się rozrastać.
W tych aranżacjach skorzystałam z gotowych krzesełek, które przemalowałam i otapicerowałam od nowa i plastikowych filiżanek i talerzyków. Cała reszta jest mojej produkcji. Bardzo lubię robić miniaturowe śniadania. Te wszystkie croissanty, bułeczki, kawa czy herbata, może czekolada... najchętniej w klimacie francuskiej prowincji albo paryskiego bistro.
Fajne są takie małe scenki... można je ustawiać prawie wszędzie. Niestety pełnowymiarowe domki dla lalek potrzebują dużo miejsca.
Życzę wszystkim miłego dnia i dobrego śniadania na początek.
I've been thinking of making a series of bookends for some time. At last I managed to produce a few that I'm actually pretty fond of. In the meantime I came up with some new ideas so I guess the series's going to grow.
In these arrangements I used ready made chairs which I re-painted and re-upholstered. I also used those unexpensive plastic cups and plates. All the rest was made by myself. I love making miniature breakfasts. All those buns, croissants, coffee, tea, chocolate perhaps... most willingly in the style of French province or Paris bistro.
Such small displays are really cute. You can put them everywhere whereas a dollhouse will take so much space.
Have a nice day and enjoy your breakfast.
W tych aranżacjach skorzystałam z gotowych krzesełek, które przemalowałam i otapicerowałam od nowa i plastikowych filiżanek i talerzyków. Cała reszta jest mojej produkcji. Bardzo lubię robić miniaturowe śniadania. Te wszystkie croissanty, bułeczki, kawa czy herbata, może czekolada... najchętniej w klimacie francuskiej prowincji albo paryskiego bistro.
Fajne są takie małe scenki... można je ustawiać prawie wszędzie. Niestety pełnowymiarowe domki dla lalek potrzebują dużo miejsca.
Życzę wszystkim miłego dnia i dobrego śniadania na początek.
I've been thinking of making a series of bookends for some time. At last I managed to produce a few that I'm actually pretty fond of. In the meantime I came up with some new ideas so I guess the series's going to grow.
In these arrangements I used ready made chairs which I re-painted and re-upholstered. I also used those unexpensive plastic cups and plates. All the rest was made by myself. I love making miniature breakfasts. All those buns, croissants, coffee, tea, chocolate perhaps... most willingly in the style of French province or Paris bistro.
Such small displays are really cute. You can put them everywhere whereas a dollhouse will take so much space.
Have a nice day and enjoy your breakfast.
piątek, 15 czerwca 2012
Bułeczki z kawą
Tym razem moja ulubiona twórczość miniaturowa, tzn. mini jedzenie z Fimo. Do projektu, nad którym właśnie pracuję potrzebowałam słodkich rogalików i bułeczek. Jak już się za nie wzięłam, to powstało ich całkiem sporo. A że na śniadanie mieliśmy dzisiaj chałkę, to zrobiłam kilka fotek. Lubię ujęcia, na których miniatury są wyeksponowane obok swoich odpowiedników "real size". Na jednym ze zdjęć przypadkowo łapka małego łasucha.
Pozdrawiam serdecznie.
This time a sample of my favourite miniature creations, I mean Fimo food. I needed some sweet buns and croissants for the project I'm working on. When I finally got to work I produced quite a lot of these. And since we had a sweet bun for breakfast today I took a few photos. I do like pictures where you can see a miniature and a real size thing together. In one of the pics there's my little foodie's paw.
Have a nice day.
Pozdrawiam serdecznie.
This time a sample of my favourite miniature creations, I mean Fimo food. I needed some sweet buns and croissants for the project I'm working on. When I finally got to work I produced quite a lot of these. And since we had a sweet bun for breakfast today I took a few photos. I do like pictures where you can see a miniature and a real size thing together. In one of the pics there's my little foodie's paw.
Have a nice day.
środa, 13 czerwca 2012
Witam się
Najtrudniejszy pierwszy post...
Kusiło mnie założenie bloga już od dłuższego czasu, ale jakoś tak ciągle coś mi przeszkadzało. A to pracy za dużo, dzieciaki zbyt absorbujące, czasu na pisanie za mało... Po prostu brak odwagi i determinacji, żeby zrobić ten pierwszy krok. Ale w końcu udało się. Blog jest i będę sobie w nim pisać o tym, co, poza rodziną, wypełnia mi czas. O mojej wieloletniej miłości do miniatur i domków dla lalek. O tym, jak to się zaczęło, trwa i chyba nigdy nie minie.
Witam się ze wszystkimi, którzy mają ochotę tu zaglądać i zapraszam do wspólnej wyprawy do bajkowego świata malutkich domków.
Jeszcze tylko krótko wyjaśnię, że pasjonuje mnie głównie miniatura w skali 1/12. Może kiedyś spróbuję zmierzyć się z innymi skalami, ale na razie ciągle wiele jest rzeczy, którymi chciałabym się zająć w moim ulubionym rozmiarze.
Na początek zdjęcie jednego z pierwszych mebelków, jakie zrobiłam. Było to jakieś 9 lat temu. W czasie przeprowadzki zaginęła mi kolekcja czasopisma "Domki dla lalek" wraz z dodawanymi do niego mebelkami do samodzielnego składania. Jak już przebolałam stratę pieczołowicie zbieranych elementów, stwierdziłam, że nie ma wyjścia i muszę spróbować sklecić coś sama. Wymyśliłam sobie szafeczkę z drzwiczkami i szufladkami. Zakupiłam a Obi kilka rodzajów listewek sosnowych i zabrałam się do roboty. Oto co mi wyszło. Trochę toporna, nieco za duża na 1/12 i zdecydowanie na zbyt wysoki połysk, ale... drzwiczki otwierają się, szuflady też. Potem dorobiłam stojak na wino i róże z Fimo w wazie z Fimo. Te mało symetryczne butelki też z Fimo. Kieliszki kupiłam znacznie póżniej w Dublinie, kiedy to odkryłam już, że istnieje spora grupa miłośników domków dla lalek.
No... to pierwszy post za mną. Do zobaczenia w kolejnym :).
Kusiło mnie założenie bloga już od dłuższego czasu, ale jakoś tak ciągle coś mi przeszkadzało. A to pracy za dużo, dzieciaki zbyt absorbujące, czasu na pisanie za mało... Po prostu brak odwagi i determinacji, żeby zrobić ten pierwszy krok. Ale w końcu udało się. Blog jest i będę sobie w nim pisać o tym, co, poza rodziną, wypełnia mi czas. O mojej wieloletniej miłości do miniatur i domków dla lalek. O tym, jak to się zaczęło, trwa i chyba nigdy nie minie.
Witam się ze wszystkimi, którzy mają ochotę tu zaglądać i zapraszam do wspólnej wyprawy do bajkowego świata malutkich domków.
Jeszcze tylko krótko wyjaśnię, że pasjonuje mnie głównie miniatura w skali 1/12. Może kiedyś spróbuję zmierzyć się z innymi skalami, ale na razie ciągle wiele jest rzeczy, którymi chciałabym się zająć w moim ulubionym rozmiarze.
Na początek zdjęcie jednego z pierwszych mebelków, jakie zrobiłam. Było to jakieś 9 lat temu. W czasie przeprowadzki zaginęła mi kolekcja czasopisma "Domki dla lalek" wraz z dodawanymi do niego mebelkami do samodzielnego składania. Jak już przebolałam stratę pieczołowicie zbieranych elementów, stwierdziłam, że nie ma wyjścia i muszę spróbować sklecić coś sama. Wymyśliłam sobie szafeczkę z drzwiczkami i szufladkami. Zakupiłam a Obi kilka rodzajów listewek sosnowych i zabrałam się do roboty. Oto co mi wyszło. Trochę toporna, nieco za duża na 1/12 i zdecydowanie na zbyt wysoki połysk, ale... drzwiczki otwierają się, szuflady też. Potem dorobiłam stojak na wino i róże z Fimo w wazie z Fimo. Te mało symetryczne butelki też z Fimo. Kieliszki kupiłam znacznie póżniej w Dublinie, kiedy to odkryłam już, że istnieje spora grupa miłośników domków dla lalek.
No... to pierwszy post za mną. Do zobaczenia w kolejnym :).
Subskrybuj:
Posty (Atom)